Dziewczyny poprosiły o spotkanie w popularnej moskiewskiej restauracji na ulicy Petrovka. Kiedy się zjawiłem, tylko Lena siedziała przy małym stoliku. Julia spóźniała się. Podczas czekania Katina podpisywała okładki płyt. Stwierdzenie, że Julia przyszła ubrana nieodpowiednio do pogody to za mało. Zacierając swoje małe rączki, zamówiła dwie marokańskie herbaty, „Heh, Lenka! Chyba się tu upijesz! Widzę, że przygotowują tu dziś bardzo mocne herbaty!”. Zdecydowaliśmy rozpocząć rozmowę. Swoje spóźnienie Julia tłumaczyła opadami śniegu.
Jak Wam się podobają te mrozy?
Julia Volkova (J.) – Miałyśmy przedtem wspaniałą europejską zimę. Byłyśmy szczęśliwe. Wiele rzeczy zmieniło się w tym roku. Słyszałyśmy, że w Los Angeles mają niezwykle niskie temperatury! Cytrusy zmarzły. Ale zima to zima. Wszystkiego można się po niej spodziewać. No i niedługo zacznie się marzec. Znasz rosyjskie przysłowie odnośnie marca? „Kiedy marzec nadchodzi, włóż kilka dodatkowych warstw”.
Czekałyście na śnieg?
Lena Katina (L.) – Tak. Właściwie to bardzo chciałyśmy śniegu na Nowy Rok.
J. – Spotkała nas bardzo śmieszna sytuacja, kiedy postanowiłyśmy pójść do sklepu po papierosy. Wychodzimy z niego i co widzimy? Choinka wstawiona do piaskownicy na placu zabaw. Piasek i choinka. Tak kontrastowe rzeczy...
Jak spędziłyście święta?
J. – Bardzo spokojnie. Przez ostatnie 3,4 lata byłyśmy z Leną na szalonych imprezach. Świętowałyśmy tygodniami. Teraz świętuję z moją córką. Najpierw z córeczką, później idziemy do moich rodziców. To była uroczystość rodzinna. Około pięciu osób.
Przywitałyście razem Nowy Rok
L. – W tym roku nie. Najpierw byłam z moją rodziną, później z dawnymi znajomymi ze szkoły.
J. – Lenka kocha wypady z dawnymi znajomymi ze szkoły. Mają taką tradycję, że w Sylwestra chodzą razem do sauny. (Pomysł zaczerpnięty ze słynnego rosyjskiego filmu noworocznego.) Ha-ha-ha!
Teraz szczerze. Nie jesteście sobą zmęczone?
Razem – Nie!
Od kiedy się spotykacie?
L. – Od kiedy skończyłyśmy jedenaście lat.
J.- Wystarczająco długo. Jesteśmy ze sobą podczas tras koncertowych, a w Moskwie Lena ma swoje życie, ja mam swoje. Mamy różnych przyjaciół. Pracujemy ze sobą, musimy się wspierać i sobie pomagać, a nie walczyć ze sobą. Łączy nas bardzo dobra, przyjacielska więź. Mogłabym powiedzieć, że jedna za drugą w ogień wskoczy!
Więc poza pracą nie spotykacie się za wiele?
J.- Spotykamy się czasami, nie za często.
L. – Miałyśmy wielką trasę koncertową od sierpnia do grudnia. I teraz każda z nas ma dużo prywatnych spraw do załatwienia. Częściej dzwonimy do siebie, lub piszemy smsy.
Kiedy ostatnim razem spędziłyście ze sobą wakacje?
L. – Dobre pytanie. Prawdę mówiąc... Kiedy?
J. – Razem? Chyba nigdy. Chyba, że liczyć pobyt w Los Angeles. Mieszkałyśmy tam razem podczas nagrywania płyty. W weekendy jeździłyśmy na rowerach, relaksowałyśmy się i opalałyśmy na plaży lub na basenie.
Dlaczego nazwa zespołu jest teraz pisana po angielsku?
L. – Stwierdziłyśmy, że nazwa zapisana w ten sposób wygląda ładniej. Po angielsku i z kropkami. Ale w istocie nic się nie zmieniło. Nadal śpiewamy po rosyjsku i po angielsku.
Czy zachodni artyści mieli wpływ na to, że teraz śpiewacie na żywo na koncertach?
J.– Przede wszystkim zrobiłyśmy to dla siebie. I teraz jest o wiele lepiej. Występowałyśmy jak wielu rosyjskich muzyków – z pełnym playbackiem w czasach naszego pierwszego long playa.
L. – Tańczyłyśmy na naszych występach, miałyśmy także tancerzy. W jaki sposób dwie małe dziewczynki mogły śpiewać na żywo i skakać przy tym po całej scenie?
J. – Teraz reprezentujemy sobą inny poziom. I chcemy być jeszcze lepsze. Kiedy pracujesz żywo, jesteś usatysfakcjonowany.
L. – To prawda!
J. – Sprawia Ci to przyjemność. Naprawdę.
L. – Zaczynasz się czuć inaczej kiedy czterech muzyków grających z Tobą daje Ci tyle energii. Dajesz to także publice.
Jak zdołałyście skusić takich weteranów show biznesu jak Sting, Dave Stuart, Richard Carpenter do pomocy przy nagrywaniu „Dangerous and Moving”?
J. – Po prostu poprosiłyśmy ich o to. I nie powiedzieli „nie”.
Czy zdobyłyście doświadczenie pracując z nimi?
L. – Najśmieszniejsze jest, to, że nie spotkaliśmy ich osobiście. My byłyśmy w Los Angeles, Sting w Nowym Jorku. Ale są dobrymi autorytetami. Osiągnęli wiele.
Teraz zaczynacie nagrywanie kolejnego albumu?
L. – Tak, w lutym-marcu wylatujemy do LA...
Jaka będzie kolejna niespodzianka?
J. – Nagrałyśmy właśnie parę utworów demo w Niemczech. Muzyka jest dla nas najważniejsza. Kiedy artysta dojrzewa przychodzą momenty osiągnięcia pewnej wysokości i najważniejsze jest to żeby wtedy nie spaść. Skandale pomagają niektórym artystom osiągnąć szczyt. Mój przyjaciel ostatnio powiedział o Madonnie,: „Nie interesuje mnie jej głos, ale skandale, które wywołuje.” Chodzi tylko o jej prowokacyjny image. I to działa w jej przypadku. Dużo się o nas mówi, – że się puszczamy, że jesteśmy lesbijkami, że chodzimy bez bielizny – itp. I itd., Ale te tematy nie są dla nas istotne. Mogą pisać co chcą. Najważniejszą rzeczą dla nas jest, jak już wcześniej powiedziałam, muzyka. Ale po „Ludziach Inwalidach” zrobimy coś mniej przytłaczającego. To niemożliwe by za każdym razem śpiewać o psychologicznych, skomplikowanych rzeczach.
L. – Nie chcemy przytłoczyć ludzi!
A co z tym skandalem wywołanym przez działacza na rzecz praw człowieka z Republiki Komi, który chciał was pozwać za obrazę inwalidów na waszym ostatnim albumie?
L. – Facet chciał tylko rozgłosu.
Jeśli to nie sekret, utrzymujecie kontakt z Ivanem Shapovalovem?
J. – Nie to nie sekret. Nie utrzymujemy regularnego kontaktu. Ostatnim razem widziałyśmy go na naszym koncercie w St. Petersburgu.
L. – Właściwie to spotkałyśmy go w pociągu podczas drogi powrotnej. Po prostu kupił bilet na nasz koncert i przyszedł. Dlaczego do nas nie zadzwonił? Przecież mogłyśmy dać mu przepustkę...
J. – Jesteśmy przyjaciółmi, ale każde z nas obrało inny kierunek... Mamy swoje życie, on ma swoje. W każdym razie między nami nie ma negatywnych kontaktów. Kiedy gdzieś się spotykamy przypadkiem, podchodzimy do siebie by się przywitać.
Nie żałujecie, że się z nim rozstałyście?
J. – Co masz na myśli mówiąc „żałujecie”? Powinniśmy iść do przodu. Wszystko się zmienia.
L.- Nadszedł nowy etap.
J. – Chcemy stawać się coraz lepsze.
Chcecie powiedzieć, że dziewczyny dojrzały?
J. – Jasne, że tak! I dziewczyny zrozumiały, że jeśli zostaną z Ivanem, to wszystko się skończy.
I kiedy postanowiłyście powiedzieć „nie!” agresywnemu lesbijskiemu imagowi?
J. – Niczemu nie powiedziałyśmy „nie!”, nigdy nawet nie powiedziałyśmy mu „tak!”. Nawet teraz Lena i Julia całujemy się podczas imprez, albo na scenie kiedy ludzie nas o to proszą. To nie jest problem. Nie ma w tym wulgarności.
L. – Ivan jest geniuszem. On reżyserował klip do „Ya soshla s uma” i nie przekroczył przy tym linii. Linii między brudnymi a czystymi uczuciami. Sam wiesz, każdy był kiedyś nastolatkiem. A Vania postanowił pokazać ten skomplikowany etap w życiu człowieka. Tak przy okazji, Julia umawiała się z dziewczynami...
J. – Tak, i nie zaprzeczam temu. To normalne.
L. – Nigdy nie kłamałyśmy.
J. – Mogę też pocałować moją przyjaciółkę Ksenię.
Ale liczba skandalicznych numerów zmniejszyła się?
J. – Jeśli to wychodziło samo z siebie, to dzięki Bogu. Ale to niemożliwe tworzyć skandale celowe i stale.
L. – Najważniejszą rzeczą jest bycie szczerym. Nie ma potrzeby czegoś wymyślać.
J. – Po co? Miałyśmy tony różnorakich skandali!
Dlaczego więcej plotek jest na temat Julii niż na temat Leny?
J. – Może dlatego, że bardziej lubię imprezy. Lena kocha dom.
Lena jest flegmatyczką?
L. – Nie flegmatyczką, po prostu jestem domatorką.
Julia kto opiekuje się Twoją córką Viktorią, kiedy Ty jesteś w trasie?
J. – Dwie wspaniałe nianie. Jedna jest przyjaciółką mojej mamy, a druga jest jej siostrą. One są bardzo odpowiedzialnymi ludźmi. Matka zawsze czuje kiedy jej dziecko jest nieszczęśliwe. A Vika jest zawsze w dobrym nastroju. Moi rodzice także pomagają. Są z Viką bliżej niż opiekunki. Moja mama i tata przychodzą do Viki każdego wieczora kiedy nie ma mnie w mieście.
Lena, zazdrościsz Julii macierzyństwa? Myślisz o własnych dzieciach?
L. – Zazdrość to uczucie którego nie rozumiem. To dla mnie naprawdę dziwne uczucie.
J. – Jaki sens ma zazdrość? Życie jest długie. Lena ma wiele czasu na to.
L. – Tak przy okazji, to uważam, że macierzyństwo to najlepsza rzecz jaka może się przytrafić kobiecie.
J. – Nie zamierzałam rezygnować z kariery. Rozumiałam jak trudno będzie znaleźć kompromis, ale nieważne jak daleko od domu jestem, i tak czuję więź z Viktorią. I kiedy tylko podrośnie wystarczająco, mam zamiar zabierać ją wszędzie ze sobą. Póki co, jest na to za mała.
Jesteście teraz zakochane?
J. – Tak, wszystko jest na dobrej drodze. Obydwie mamy chłopaka.
L. – Obydwie tego samego (Ha-ha-ha!)
Mogę zapytać kim są Ci szczęściarze?
J. – Oh, I nie powiem jak się nazywa... Jest w moim wieku.
L. – Obydwaj nie są związani z show-biznesem.
Kto z Was wpadł na pomysł by wziąć udział w piżamowym party?
J. – Obydwie wpadłyśmy na ten pomysł! Wszystkie te imprezy show-biznesowe są takie nudne. Postanowiłyśmy włożyć bambosze i piżamki. To było naprawdę cool!
Zawsze sypiacie w piżamach?
L. – Ja tak.
J. – Zależy. I tak, Lena zawsze zakłada wełniane skarpety i ciepłą piżamę. Bardzo szybko się przeziębia. Kiedy śpimy w hotelu, Lena idzie do łazienki by włączyć maksymalną temperaturę, a później idę ja i ją zmniejszam. Lena śpi pod dwiema kołdrami.
Wiem, że po Moskwie chodzicie bez ochrony...
J.> – Tak jak dzisiaj. Niektórzy nas rozpoznają, niektórzy nie. Jeśli idziemy gdzieś do klubu bierzemy ze sobą ochronę. W innych przypadkach – nie. No bo widzisz, nigdy nie byłybyśmy sobą. Przyjaciele są zawsze w pobliżu. Nie ma się czego bać. Ja się niczego nie obawiam.
Absolutnie niczego?
J. – W Guadalajarze było strasznie! Nawet nie strasznie, tylko...
L. – Byłyśmy takie zestresowane!
J. – Kiedy dookoła Ciebie jest pięć tysięcy ludzi i wiesz, że kiedy jeden z nich się ruszy, to oni wszyscy zaczną się ruszać. W każdym razie to nie takie złe, umrzeć na rękach fanów!
Mówi się, że zmieniałyście ostatnio ochronę...
J. – Tak, ostatnio tak. Teraz mamy wielkich ponuraków, ale coś w nich jest... Wyobraź sobie wielkiego, wielkiego ochroniarza z oczami dziecka. Wygląda jak dziecko, naprawdę! Ale kiedy jest potrzeba, są w stanie gotowości. Nasi ochroniarze są zazwyczaj pogodni, żonaci (Ha-ha-ha!)
Więc zmieniłyście poprzednich?
J. – Nie było poważnych powodów. Ludzie którzy z nami pracują, zmieniają się. Tylko nie myśl, że nie wykonywali swojej pracy dobrze, nadal są naszymi przyjaciółmi.
L. Ale lubimy poruszać się bez ochrony.
J. – Powinniśmy być otwarci na świat – a świat otworzy się na Ciebie i wszystko będzie dobrze. To taka przyjemność – być bliżej ludzi.
Słyszałem, że niektóre z waszych scenowych ubrań pojawiły się na aukcji internetowej?
J. – Właściwie to właśnie się o tym dowiedziałyśmy. Nasze spódniczki były kradzione ze sceny kiedy je z siebie zrywałyśmy. To było w przeszłości. Teraz często występujemy w zwykłych ubraniach, które nosimy na co dzień. Spodnie, tenisówki, czasami szpilki. Stroje są dobre na ceremonie.
Lena, powiedz mi co zapoczątkowało Twoją miłość do bezdomnych zwierząt?
J. – Właściwie to ja kocham bezdomne zwierzęta, nie Lena. Chciałam otworzyć schronisko dla psów.
L. – Ja też chciałam otworzyć schronisko. Niedawno na ulicy znalazłam psa. Nazwałam go Pasztet.
Dlaczego?
L. – Jest bardzo śmiesznym pieskiem – street-terirem. Zawsze wiedziałem że jeśli sprawie sobie psa to takiego przygarniętego z ulicy.
J. – nie lubię kotów. Kiedy miałam 8-9 lat, Miałam całą bandę psów. Zaczęło się od jednego. Kiedy szłam z mamą przez park, on dążył za nami. Kiedy w końcu doszliśmy do domu, za nami przyszło kilka psów. Każdy z nich znalazł właściciela wśród moich przyjaciół. Opiekowaliśmy się nimi, kąpaliśmy je. Trwało to trzy lata, później zaczęły gryźć inne psy. Pewna kobieta zadzwoniła po hycli, a oni otruli moje psy...
Jak idzie praca nad filmem opartym na powieście „TATU COME BACK”?
L. – Zaczynamy kręcenie na początku kwietnia.
J. – Będzie reżyserowany przez Rolanda Joffa. Jest Brytyjczykiem, ale mieszka w Ameryce. W obsadzie będą gwiazdy...
L. – Nasz reżyser to prawdziwy profesjonalista. Dostał dwie nominacje do Oscara, Złotą Palmę w Cannes...
Jak myślicie, dlaczego Mitrofanov zdecydował się napisać o Was powieść?
J. – Ponieważ od bardzo dawna utrzymujemy ze sobą kontakt i jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. Bardzo się interesuje naszym życiem. To miłe kiedy taka osoba, polityk, interesuje się show biznesem. Jestem pewna, że zrobimy mocny film.
L. – Film będzie po angielsku. My gramy siebie.
Brałyście udział w pisaniu scenariusza?
J. – Oczywiście. Teraz producenci filmu kończą ostateczną wersję scenariusza. Jak już wiadomo to historia dwóch zakochanych w sobie dziewczyn.
Chcecie powiedzieć, że będzie szczery? W książce jest dużo takich momentów...
J. – Sam zobaczysz. To będzie skandaliczny film.
Lena, próbowałaś kiedy się tak opalić jak Julia? (Skóra Julii ma kolor ciemnej czekolady dzięki solarium)
L. – Nie! (Ha-ha-ha!)
A Ty Julia, kreujesz image prawdziwej „chocolate” girl?
J. – Szczerze? Bardzo to lubię.
L. – Ona ma świra na punkcie opalania się. Ona potrzebuje grilla, a nie solarium!
J. – Yeah...Grill-party. Zaczęłam kiedy miała 15 lat. Chodziłyśmy do solarium codziennie z moją przyjaciółką. Dopóki nie dostałyśmy wysypki. Za dużo słońca nie służy skórze. Przestałam odwiedzać solarium także na czas ciąży. Teraz znowu to robię. Bardzo to lubię.
L. – A ja nie!
J. – Często kiedy mamy wolne wieczory mówię: „Chodźmy zafundować sobie trochę słońca”.
Julia, co jest z Twoim głosem? To nie tajemnica, że masz z nim problemy.
J. – Teraz już nie mam problemów. Dbam o mój głos. Ale to nie tak, że ciągle chodzę w szaliku, nie palę i nie piję. To jest życie! Najważniejszy jest długi sen. Kiedy nie śpię wystarczająco długo, budzę się z obolałym gardłem. Alkohol też robi swoje. Staram się go unikać kiedy gramy koncerty. A jestem imprezowiczką z natury. Uwielbiam towarzystwo!
Jak długo zamierzacie pozostać na scenie?
J. – Nie mamy określonego planu. t.A.T.u. zabiera nam większość czasu. Miałyśmy przerwę po rozstaniu z Ivanem, ale teraz znowu pracujemy.